Jej pasją jest język francuski i wszystko, co wiąże się z Francją. Uwielbia francuskie kino, muzykę i zabytki. W życiu prywatnym ciągle za czymś gna i gdzieś się śpieszy. W dzieciństwie marzyła o tym, by zostać aktorką. Okazało się, że los ma dla niej inne plany – została nauczycielką. I choć uwielbia uczyć i przekazywać młodym ludziom wiedzę, kto wie, czy kiedyś nie ziści swojego młodzieńczego marzenia :)
Moim gościem i rozmówcą jest dziś Dorota Zyzańska – nauczycielka języka francuskiego w Katolickim Liceum im. św. Melchiora Grodzieckiego w Cieszynie.
Barbara Stelmach-Kubaszczyk: Jest Pani nauczycielem języka francuskiego. Czym dla Pani jest ten język, dlaczego on...? No i oczywiście czy – nauczyciel to zawód czy pasja?
Dorota Zyzańska: Język francuski to moja pasja. Uwielbiam uczyć innych, przekazywać wiedzę, zastanawiać się na różnymi sposobami dotarcia do ucznia, ulepszać metody… Jednocześnie sama nadal się uczę nowych słówek, ciągle coś odkrywam, zauważam. Uwielbiam twórczo-odkrywczy aspekt mojego zawodu. Interesuje mnie również wszystko, co jest związane z Francją – francuskie kino, muzyka, zabytki. Za każdym razem, kiedy w radiu słyszę wiadomości związane z Francją muszę „dać głośniej”. Natomiast moim słabym punktem jest francuska kuchnia. Przepadam za nią, ale nie mam zielonego pojęcia o gotowaniu i nie raz dziwi moich uczniów, że „pani z francuskiego” nie potrafi przygotować quiche czy ratatouille.
BSK: Prywatnie jest Pani osobą...
DZ: Jestem zawsze zabiegana, ciągle coś robię, gdzieś mi się śpieszy… Lubię, kiedy coś się dzieje. Moje standardowe hasło kierowane do uczniów, to: „Jedziemy z tym światem”. Ten entuzjazm wynika chyba z mojego wiecznego optymizmu. Dla mnie świeci słońce, nawet kiedy pada za oknem.
BSK: Święta już za nami, ale skorzystam z okazji i zapytam czym jest dla Pani ten czas?
DZ: Są momenty, kiedy święta mnie denerwują. Cały ten przedświąteczny szał - pełno ludzi w sklepach, natłok informacji o promocjach w radiu, telewizji. Pytania „Czy masz już posprzątane?”, „Ile rodzajów ciasteczek napiekłaś?”, to mnie przytłacza. Ale kiedy siedzimy już razem przy wigilijnym stole – wiem, że czeka mnie magiczny czas w rodzinnym gronie.
BSK: Dziecięce marzenie...
DZ: Nie przypominam sobie, żebym marzyła w dzieciństwie o jakiejś materialnej rzeczy… Natomiast zawsze chciałam zostać aktorką.
BSK: Wolnych chwil zapewne jest w Pani zabieganym świecie niewiele, ale kiedy już się pojawiają to?
DZ: Lubię zajmować się domem. Należę do tych ludzi, którzy nie nudzą się w nim. Przesadzam kwiatki, zmieniam wystrój, obmyślam mały remont, porządkuję strych…. Wolne wieczory spędzam przed telewizorem – mało edukacyjne, ale muszę przyznać, że lubię obejrzeć jakiś dobry film, zwłaszcza francuski!
Jeśli chodzi o sport to jeżdżę na rowerze, pływam i ćwiczę.
BSK: Jak zarazić młodych ludzi :miłością" do języków obcych, tak by spojrzeli na nie, tak jak Pani patrzy?
DK: Moja praca nie polega tylko na nauczeniu języka francuskiego. Najistotniejsze wydaje mi się „przełamywanie abstrakcyjności przedmiotu” (tak to sobie nazwałam). Trzeba uświadamiać uczniom, dlaczego uczą się j. francuskiego, do czego przyda się im ta umiejętność w realnym świecie. Nie wystarczy, że będą mieli dobre oceny lub osiągną wysokie wyniki w konkursach. Wychodząc z lekcji, chcę mieć pewność, że mój uczeń jest świadomy narzędzia, które mu dałam do ręki, że wie jak się nim posługiwać i nie zawaha się go użyć, kiedy nadarzy się ku temu okazja…
BSK: Od kiedy jest Pani nauczycielem? Jak przebiegała Pani edukacja, kariera zawodowa?
DZ: Języka francuskiego uczę już prawie 17 lat. Po maturze wyjechałam na dwuletnie stypendium do Francji. Tytuł magistra zdobyłam we francuskojęzycznej Międzynarodowej Szkole Nauk Politycznych w Katowicach. Jednocześnie posiadam licencjat z filologii romańskiej.
BSK: Zrobiła Pani w tym roku postanowienie/a noworoczne?
DZ: Pić więcej wody, kłaść się spać przed północą i być lepiej zorganizowaną.
BSK: Jeszcze bardziej zorganizowaną? :)
DZ: Tak (śmiech)
BSK: Jak Pani myśli – jakim człowiekiem jest dzisiejszy uczeń?
DZ: To człowiek, który ma ogromne możliwości rozwoju, ale niejednokrotnie przez swoją postawę roszczeniową i brak należytego szacunku do szkoły i pracy nauczycieli, traci szansą na ich wykorzystanie.
BSK: Nie sposób nie zapytać Panią o rodzinę. Czym ona jest dla Pani?
DZ: Moim azylem, moim własnym małym światem, do którego dopuszczam niewiele osób.
BSK: Czego można życzyć Pani na ten poświąteczny czas?
DZ: Żeby doba miała 48 godzin, a tym samym aby świętowanie trwało 2 razy dłużej :)
Dziękuje za rozmowę.
B.Stelmach-Kubaszczyk