"METROPOLIA "- II i III rozdział książki pisanej przez uczniów. ZAPRASZAMY

Zachęcamy do lektury smile

ROZDZIAŁ  II

John Snow

            Ranek. Centrum Metropolii budziło się do życia. Ludzie wybierali się do pracy, na zakupy. Jednak tego dnia mieszkańcy dzielnicy medycznej nie mogli sobie pozwolić na sen. Ci, którzy walczą o życie i zdrowie obywateli mieli ciężką noc! Liczne wypadki, ofiary pożarów, porody i samobójstwa... Cała noc na pierwszej linii frontu, jakim jest szpitalny SOR!  

            Poprzedni wieczór był wyjątkowy! Podczas tego nocnego dyżuru w największym szpitalu w centrum miasta, lekarze przyjęli mnóstwo pacjentów cierpiących na różne dolegliwości. Jedni z nożem w plecach, a drudzy z uciętymi końcówkami palców... Byli też i tacy, którzy udawali chorobę tylko dlatego, by dostać L4 w pracy, jednak nie każdy wykwalifikowany lekarz dał się nabrać. Ta noc nie byłaby niezwykła, gdyby nie pewien wyjątkowy przypadek. Do szpitala na sam koniec ostrego dyżuru ordynatora oddziału internistycznego Johna Snow, trafił pacjent, który z nieznanej przyczyny miał zaburzenia wzroku, gorączkę i ostre krwotoki zewnętrzne. Pięćdziesięcioletni ordynator przeprowadził wywiad lekarski, lecz nic nie wskazywało na źródła dolegliwości. Widząc pierwszy raz takie objawy był nieco zaintrygowany. Przez chwilę nawet myślał, że to nic wielkiego, lecz po kilku minutach, kiedy stan pacjenta zaczął się pogarszać, zlecił pierwsze badania i wysłał go na tomografię komputerową czaszki, USG brzucha oraz morfologię krwi.  

            Podczas gdy ciężko chory był na badaniach, ordynator postawił cały oddział na nogi. Zwołał specjalną komisję lekarską ds. ciężkich przypadków, do której należał również dyrektor szpitala. W oczekiwaniu na wyniki badań, lekarz konsultował dolegliwości swojego pacjenta. Koledzy z branży podczas kilkunastominutowego spotkania potraktowali przypadek jako banał i poradzili mu ironicznie, aby zlecił badania na raka serca i przebadał go pod kątem chorób płuc i wątroby. Po naradzie ordynator jednak zamierzał zlecić kolejne badania, lecz na drodze stanęła mu pielęgniarka z wiadomością, iż pacjent zmarł po długotrwałej reanimacji podczas badania tomografii komputerowej czaszki. Snow był wściekły, że nikt go wcześniej nie poinformował, jednak poza specjalną komisją nie wiedziano, gdzie się znajduje.  Specjalista od razu udał się do radiologa, w celu poznania szczegółów badania. Na miejscu okazało się, że na zdjęciach z tomografu nic nie było jednoznaczne, a ciała już nie było - zaraz po NZK[1] przewieziono denata do szpitalnego prosektorium. Lekarz zaangażował się emocjonalnie w ten przypadek, był zdruzgotany porażką, dlatego  rozmową z radiologiem skończył dyżur, wziął sobie jeden dzień wolnego i udał się do domu.  

            Wybitny specjalista nie mógł jednak zbyt długo usiedzieć w miejscu. Nie mógł się pogodzić z tym, iż nie był w stanie pomóc swojemu pacjentowi, więc postanowił przeprowadzić prywatne śledztwo i dowiedzieć się, co tak naprawdę było przyczyną śmierci nieszczęśnika. Gdy przyjechał do prosektorium okazało się, że na miejscu nie było żadnego technika ani anatomopatologa, dlatego miał wolną rękę i trochę czasu. Zabrał się do pracy! Lekarz obejrzał ciało i zauważył niepokojące, dziwne zmiany skórne, których wcześniej nie było, gdy przyjmował pacjenta na oddział. Sprawdził również spojówki, które po czasie zmieniły swoją barwę na czerwoną oraz pobrał próbki materiału genetycznego.

            W tym momencie ordynator był jeszcze bardziej zafascynowany tajemniczą śmiercią, więc jak najszybciej udał się do starego, wyłączonego z użytku szpitalnego laboratorium,. Jak każdy lekarz, miał trochę doświadczenia w badaniu próbek, jednak wyniki tych badań nie przyniosły żadnych jasnych odpowiedzi. Przyczyna śmierci dalej stała pod jednym wielkim znakiem zapytania. Doktor wrócił wieczorem na miejsce, gdzie jeszcze przed momentem znajdował się  denat, jednak po zapaleniu światła zobaczył, że zamiast ciała przy stole sekcyjnym siedział dyrektor szpitala. Zaniemówił widząc swojego przełożonego, natomiast dyrektorkowi mowy nie odjęło, wręcz przeciwnie.

- Widziałem cię na kamerach szpitalnych, jak wchodziłeś na nie swój oddział... Szukasz swojego denata? Widziałem naruszone przez ciebie ciało. Pracujesz tutaj od 30 lat i nie wiesz, że po pracy, a zwłaszcza w dni wolne, pracownicy nie mają prawa pałętać się po szpitalu? Zakończ to co zacząłeś, pozbądź się wszelkich próbek albo.... pożegnamy się! Niebawem przechodzisz na emeryturę, więc do tego czasu znajdziesz sobie nowe miejsce pracy. Z takim doświadczeniem, wykształceniem, chyba nie będziesz miał z tym problemu? - powiedział spokojny i pewny siebie dyrektor szpitala.  

- Dyrektorze! To nie tak jak Pan myśli, ja po prostu chciałem pomóc swoim kolegom po fachu... Ale oczywiście, zamykam temat tego pacjenta. - powiedział przerażony pięćdziesięcioletni mężczyzna.  

            Mężczyzna nie mógł się nie zgodzić na zakamuflowaną groźbę dyrektora, miał na utrzymaniu dom i całą rodzinę, a zresztą i tak nie było już kogo badać. Pacjent zaangażowanego doktorka zniknął z prosektorium w niewyjaśnionych okolicznościach. Lekarz wiedział tylko to, że dyrektor szpitala widział ciało denata jako ostatni. Jeszcze tego samego wieczoru Snow opuścił szpital i udał się do domu. Był zły, wściekły, przygnębiony i przerażony jednocześnie.  

            O wyjątkowym pacjencie, ciężkim przypadku i nieprzyjemnej sytuacji z dyrektorem największego szpitala w centrum Metropolii, mężczyzna przypomniał sobie po kilku latach pewnego wieczoru. Kiedy przeglądał  na swoim komputerze artykuły, w tym także te o dziwnych i niewyjaśnionych przypadkach medycznych, natrafił na bloga dziewczyny o dziwnym imieniu Ai. Po przeczytaniu jej bardzo długiego wpisu o dziwnej chorobie, zdecydował się wysłać do niej maila dopytując się o szczegóły tamtejszych teorii. Swój list podpisał po prostu własnym nazwiskiem -  John Snow ......

 

ROZDZIAŁ  III

Zarina

            Zarina. Tak nazywa się kolejna bohaterka ,której życie na przełomie kilku dni zmieniło się diametralnie.Zarina mieszkała wraz z swoją bogatą matką w samym centrum stolicy RPA. Jej życie było usłane różami.Czego zapragęła to dostawała, poczynając od szafy wartej miliony aż po najnowszego Lamborgini Sian. Jej matka odziedziczyła dobrze prosperującą firmę z nieruchomościami po swoim ojcu. Zarina jako oczko w głowie swojej mamusi była wice dyrektorem całej firmy, przez co prawie cała Republika Południowej Afryki bardzo dobrze ją znała. Była olśniewająco piękną kobietą ,jeżeli w ogóle można ją nazwać kobietą, a nie dziewczynką, ponieważ kompletnie nie radziła sobie w życiu. Z wszystkim miała pod górkę, a jej sprawy sercowe były istną zagadką. Może i miała 30 lat, ale w głębi duszy dalej była 13-lenią laleczką.

            Dzisiejszy dzień Zarina miała spędzić zupełnie inaczej niż codzień, ponieważ za dokładnie 30 min.miała wylecieć do Metropolii w poszukiwaniu nowych domów na sprzedaż. Oczywiście jak to ona,była już spóżniona, więc szybko wrzuciła ubrania do walizki, wsiadła do Ubera i pojechała na lotnisko. Przyjechawszy tam w ostatniej chwili, wbiegła do samolotu. Usiadła w strefie VIP i zniecierpliwiona czekała aż nareszcie opuści to niekomfortowe miejsce.

            Po ok.2h lotu nareszcie dotarła do Metropolii.Na parkingu już czekała na nią limuzyna, która miała zawieźć ją do dzielnicy biznesowej gdzie znajdował się jej apartament. Kiedy limuzyna podjechała aż pod same drzwi, dziewczyna wysiadła, a obsługa hotelowa wzięła bagaże, aby zanieść je do pokoju. Postawiwszy nogę w apartamencie już zaczęła marudzić, że nie podobają jej się zasłony w pokoju, a do tego okna są za małe i nie jest w stanie napawać się pięknem tego miasta. Obsługa usłyszawszy te skargi obiecała zmienić jej pokój na lepszy, ale to mogło potrwać nawet do godziny. Zarina, nie mogąc wpłynąć na czas oczekiwania, powiedziała tylko, że obsługa ma się pospieszyć, a gdy znajdą jej odpowiedni pokój, mają przenieść tam bagaże. Ona w tym czasie pójdzie przejść się po mieście, a może zupełnie przypadkowo znajdzie budynek na sprzedaż?

            Zabrała torebkę i wyszła. Pierwsze kroki w mieście i już poczuła jego niesamowity urok. Zaczęła iść przed siebie nie zważając na to, dokąd właściwie zmierza. Po przejściu może 5km doszła do wniosku, że się zgubiła i w pośpiechu zaczęła szukać kogoś, kto wskaże jej drogę do hotelu. Miejsce, w którym znajdowała się nie przypominało jej tego, do którego przyjechała. Wszędzie było ponuro, bloki były całe odrapane z farby, a ludzie nie mieli entuzjazmu do życia.           Nagle usłyszała ludzki śmiech, za którym zaczęła podążać. Idąc coraz bardziej żwawym tempem nagle dostrzegła coś, co zwaliło ją z nóg. Dwaj mężczyźni w dość podeszłym wieku nieśli coś, co przypominało trumnę. Lecz nie to przestraszyło dziewczynę. W skrzyni można było dostrzec ciało mężczyzny. Było to zupełnie niepowtarzalne ciało. Na rękach było pełno czerwonych bombli, a na twarzy denata widniały bardzo ciemne żyły. Dziewczyna schowała się za kontenerem, który stał nieopodal, czekając na dalszy rozwój sytuacji.

            Dwaj mężczyźni stanęli w miejscu, położyli trumnę na ziemię i ściągnęli specjalne kombinezony. Jeden wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów, poczęstował nimi kolege i powiedział:

- Dobra stary,chwila przerwy. Ile można nieść tego trupa. A tak w ogóle, ty wiesz, co z ziomkiem było nie tak, że tak szybko pożegnał ten okropny świat?

- Ah może i jestem stary, ale plot nie rozpowiadam, ale..ale słyszałem, że coś tam ymm..., że z jakimś psem miał styczność i w sumie nie wiem co potem..

- A...to dużo wiesz, na pewno pomogło mi to w życiu - powiedział tamten z przekąsem - teraz dzięki tobie na pewno wiem jak mogę ochoronić się przed tą chorobą!

- A to w ogóle choroba jest?

- A skąd ja to mam wiedzieć, nikt nic nie mówi, a podobno jak jakiś doktor się tym ostatnio zaiteresował to dyrektor go do gabinetu na „dywanik”zabrał.

- Może nie wiem jak uchronić się przed tym czymś, ale wiem jak uchronić się przed bolącymi

nogami. Basia moja ostatnio kupiła jakiś „wynalazek” i po prostu mam teraz tak gładkie nogi jak pupcia niemowlaka. Niestety nie wiem jak to cudeńko się nazywa.

- OK. To jak będziesz wiedział, to napisz mi SMS, a teraz ja idę bo dyrek znowu się będzie darł, że nic nie robimy tylko gadamy. Jak chcesz mi pomóc to podnoś tę skrzynię, a jak nie, to zostawię cię z tym trupem sam na sam, może powie ci coś ciekawego!

- Ha, ha, nie żatuj sobie tak! No oczywiście, że nie zostanę z nim tu ani minuty dłużej. Kończmy tę pracę i wio do domu, bo obiad mi stygnie.

            I poszli.Zarina zdziwiona widokiem, który przed chwilą zobaczyła, zaczęła biec przed siebie. Szybko jednak przystanęła, żeby zapytać kogoś, czy może powiedzieć jej, jak dojść do hotelu. W głowie wciąż miała obraz zmarłego oraz słowa tych ludzi. Wbiegła szybko do recepcji, a tam obsługa zaprowadziła ją do nowego lokum. Nie zwracając uwagi na wystrój pokoju szybko siadła przed latopem chcąc dowiedzieć się czegoś więcej na temat tej dziwnej "choroby”. Przeszukując dziesiątki stron nareszcie natrafiła na jakąś poszlakę. Dziwny artykuł użytkowniczki o imieniu Ai przykuł jej uwagę. Zaczęła go czytać, ale wszystko, co tam było napisane, nie wskazywało na to, że może jej pomóc zrozumieć całą sytuację. Była już tak zmęczona, że położyła się do łóżka i zasnęła.

            Następnego dnia siedząc przy porannej kawie oraz dwóch kromkach chleba dalej zastanawiała się, czy może nie powinna napisać do Ai. W tym momencie wpadła na pomysł, że jeżeli napisze i dzięki niej sprawa zostanie rozwiązana, stanie się jeszcze bardziej sławna i dostanie miano Bohaterki Świata!

            Zostawiła niedojedzone kanapki i pobiegła do pokoju. Usiadła przed laptopem i zaczęła opisywać wszystko to, co wczoraj jej się przydarzyło. Do Metropolii przyjechała w celach czysto zawodowych, a może wrócić z niej jako bohaterka!

admin1

Galeria

Lista plików

KALENDARZ WYDARZEŃ
CYTAT DNIA
"To miłość nawraca serca i daruje pokój ludzkości, która wydaje się czasem zagubiona i zdominowana przez siłę zła, egoizmu i strachu"
JAN PAWEŁ II

Kontakt

Katolickie Liceum Ogólnokształcące
im. Św. Melchiora Grodzieckiego

Plac Dominikański 2
43-400 Cieszyn
Zdjęcie Szkoły